5 sty 2015

tego nie było


***

- RAVENCLAW KRÓLUJE! – wydarł się na całe gardło Syriusz.
- RAVENCLAW KRÓLUJE! – zawtórowała reszta Huncwotów.
- TAM SĄ SAME TĘGIE…
- BLACK! – przerwała mu siedząca w sąsiednim sektorze McGonagall. – Ani słowa więcej!
- Głowyyyyyyy – zawył Syriusz, kończąc przyśpiewkę. – A czego się pani spodziewała, pani profesor?
- Pani pewnie myślała, że zaśpiewasz „szuje” – podsunął James. – To by było faktycznie nieładnie z twojej strony, Syriuszu.
- Albo burżuje.
- Nie, to raczej o Ślizgonach…
Poirytowana twarz McGonagall nabrała rumieńców, bynajmniej nie za sprawą panującego zimna. Nauczycielka odwróciła dumnie głowę od swoich niesfornych podopiecznych, dalej przyglądając się spotkaniu pomiędzy Krukonami a Ślizgonami.
Kilkustopniowy mróz i prószący z nieba biały puch nie odstraszyły miłośników sportu. Uczniowie Hogwartu licznie zgromadzili się na stadionie, by podziwiać wyczyny swoich kolegów.
- RA-VEN-CLAW! RA-VEN-CLAW! – z trybun zajmowanych w większości przez Krukonów poniosły się gromkie okrzyki, do których ochoczo dołączyli Puchoni i Gryfoni.
- W sumie to smutne być Ślizgonem – stwierdził Matt. – Sympatią do ciebie nikt nie pała i nikt ci nie kibicuje. Ciężki to los.
Chyba chciał dodać coś jeszcze, ale nie wiadomo skąd nagle dostał w głowę śnieżką. Wszyscy dookoła się roześmiali, sam Matt natomiast nie wyglądał na zaskoczonego. Chyba już przywykł do bycia przypadkową ofiarą czyichś głupich żartów i zrządzeń losu.
Na nowo zajęli się meczem, gdy obok nich przeleciała Tatiana.
- Dawaaaaaaj! – wrzasnął za nią Syriusz.
Sytuacja nie wyglądała dobrze. Mimo że Larry dwoił się i troił w obronie trzech pętli, Krukonom brakowało skuteczności w ataku i przegrywali sporą ilością goli.
- Przepraszam – bąknęła dziewczyna, która przeciskając się do wolnych miejsc, szturchnęła Syriusza.
Zanim zdążył coś odpowiedzieć, już była parę rzędów dalej. Skądś ją kojarzył, ale nie mógł sobie przypomnieć żadnych konkretów. Czy kiedykolwiek z nią rozmawiał, skoro teraz rzuciła mu się w oczy? Postać dziewczyny szybko wyparowała jednak z syriuszowej głowy, bo oto Krukoni zaczęli konstruować ciekawie wyglądający kontratak. Gdyby nie to, może nawet jeszcze raz by się za nią obejrzał i zobaczył, że go obserwuje. A może nawet chwilę wcześniej usłyszałby szczerze zdziwionego Matta:
- To była Irma? Chyba ze sto lat nie widziałem jej na żadnym meczu.




***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękując za uwagę i poświęcony czas, nieśmiało pragnę dodać, że będę bardzo wdzięczna za każdą szczerą opinię czy choćby znak zainteresowania pozostawiony na blogu ;)
Layout by Yassmine