2 lip 2012

p r o l o g : Za zasłoną

(opublikowano dnia 20.01.2011) 



Nie umarł.
Ale też nie żył.
Nie widział, nie potrafił się ruszyć, był dziwnie lekki, nieważny. Był niczym gaz. Rozproszony, bez ciała, unoszący się w ciemności, nie wyczuwając żadnego oparcia, żadnej granicy. To była nicość. On był nicością. Nicością zdolną do myślenia, zdolną do… strachu. Bo nie tak sobie wyobrażał śmierć. I to po prostu   nie   mogła   być śmierć.
Czuł się tak, jakby utknął w połowie drogi. Jakby się zatrzymał w trakcie przechodzenia, w tym najgorszym momencie. Jakby jego część była wciąż ludzka, a jednak wiedział, że należy już do innego świata.
W oddali słyszał czyjeś stłumione krzyki. Brzmiały, jakby należały do walczących ze sobą ludzi, towarzyszyły im świsty i łoskoty. Głuche uderzenia, czyjś pełen rozpaczy głos.
Ktoś wołał jego imię.
Chciał iść, lecz nie potrafił.
Były i okrzyki pełne żalu i bólu, dziwnie realne, dziwnie mu bliskie, zupełnie takie, jakby ktoś tym krzykiem chciał wyrazić jego stan. Przypominały jęki obłąkanych, konających w ciemnych celach, więźniów Azkabanu. Zrozumiał, że są to ci, którzy podzielili jego los. W tym momencie ogarnął go strach. Rozpacz. Był przerażony. Nie tak miało być! Miał zginąć!
Myśl o śmierci wydawała się mniejszym złem. Czymś lepszym niż ten stan. Umierał z myślą o spotkaniu z nimi, tymczasem został pozbawiony nadziei, która trzymała go przy życiu od czternastu lat! Pozostawało czekać na cud, który nie ma prawa nadejść. Pozostawało przyłączyć się do chóru pełnych boleści jęków. Jęków należących do tych, którzy - tak jak on - cierpieli tutaj, w tej aksamitnej ciemności nie wiadomo od jak dawna. Nie czuł nic, poza tym porażającym strachem, że to się nigdy nie skończy. Że nigdy ich już nie spotka. Uwięziła go nicość. Wzięła w niewolę jego zmysły, zabrała ciało, pozbawiła nadziei. Po raz drugi stał się więźniem.



___________________________________

„W zagubionej przestrzeni trwam, cały świat płynie obok gdzieś
A może ja jestem opowieść zmęczonych ust? […]
Nie ma już nic
Nie ma już nic, nie ma już nic
Po tamtej stronie
Nie ma już nic
Nie ma już nic, nie ma już nic
Za ścianą powiek. […]”


- "Piosenka pisana nocą" - P. Rogucki. 
Może trącić kiczem w zestawieniu z tym prologiem, ale mam ogromny sentyment do tego utworu, więc wybaczcie. I zachęcam do odsłuchania (najlepiej w starej wersji).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękując za uwagę i poświęcony czas, nieśmiało pragnę dodać, że będę bardzo wdzięczna za każdą szczerą opinię czy choćby znak zainteresowania pozostawiony na blogu ;)
Layout by Yassmine