(opublikowano dnia 20.01.2011)
Nie umarł.
Ale też nie żył.
Nie widział, nie potrafił się
ruszyć, był dziwnie lekki, nieważny. Był niczym gaz. Rozproszony, bez ciała,
unoszący się w ciemności, nie wyczuwając żadnego oparcia, żadnej granicy. To
była nicość. On był nicością. Nicością zdolną do myślenia, zdolną do… strachu.
Bo nie tak sobie wyobrażał śmierć. I to po prostu nie
mogła być śmierć.
Czuł się tak, jakby utknął w
połowie drogi. Jakby się zatrzymał w trakcie przechodzenia, w tym najgorszym
momencie. Jakby jego część była wciąż ludzka, a jednak wiedział, że należy już
do innego świata.
W oddali słyszał czyjeś
stłumione krzyki. Brzmiały, jakby należały do walczących ze sobą ludzi,
towarzyszyły im świsty i łoskoty. Głuche uderzenia, czyjś pełen rozpaczy głos.
Ktoś wołał jego imię.
Chciał iść, lecz nie potrafił.
Były i okrzyki pełne żalu i
bólu, dziwnie realne, dziwnie mu bliskie, zupełnie takie, jakby ktoś tym
krzykiem chciał wyrazić jego stan. Przypominały jęki obłąkanych, konających w
ciemnych celach, więźniów Azkabanu. Zrozumiał, że są to ci, którzy podzielili
jego los. W tym momencie ogarnął go strach. Rozpacz. Był przerażony. Nie tak
miało być! Miał zginąć!
Myśl o śmierci wydawała się
mniejszym złem. Czymś lepszym niż ten stan. Umierał z myślą o spotkaniu z nimi,
tymczasem został pozbawiony nadziei, która trzymała go przy życiu od czternastu
lat! Pozostawało czekać na cud, który nie ma prawa nadejść. Pozostawało
przyłączyć się do chóru pełnych boleści jęków. Jęków należących do tych, którzy
- tak jak on - cierpieli tutaj, w tej aksamitnej ciemności nie wiadomo od jak
dawna. Nie czuł nic, poza tym porażającym strachem, że to się nigdy nie
skończy. Że nigdy ich już nie spotka. Uwięziła go nicość. Wzięła w niewolę jego
zmysły, zabrała ciało, pozbawiła nadziei. Po raz drugi stał się więźniem.
___________________________________
„W zagubionej przestrzeni trwam,
cały świat płynie obok gdzieś
A może ja jestem opowieść
zmęczonych ust? […]
Nie ma już nic
Nie ma już nic, nie ma już nic
Po tamtej stronie
Nie ma już nic
Nie ma już nic, nie ma już nic
Za ścianą powiek. […]”
- "Piosenka pisana nocą" - P. Rogucki.
Może trącić kiczem w zestawieniu z tym prologiem, ale mam ogromny sentyment do tego utworu, więc wybaczcie. I zachęcam do odsłuchania (najlepiej w starej wersji).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz