31 lip 2013

14. W imię Animagii



Sto lat, Harry, Ty stary bucu.


Hop-hop? Jest tu jeszcze ktoś?
No masakra. Wybaczcie. Może jestem Wam winna trochę więcej słowem wstępu, ale sama nie wiem, od którego usprawiedliwienia zacząć.Chciałabym tylko… podziękować serdecznie tym, którzy tu byli, przypominali o sobie, o całym tym opowiadaniu. Poganiali, by znów wejść do tego światka. Pewnie gdyby nie t parę życzliwych mi głosów, rzuciłabym to wszystko w piguły, bo było ostatnio ku temu wiele dogodnych sytuacji.Baaaaaardzo Wam dziękuję!

W sumie ten pierwszy fragment powinien być chyba we wcześniejszym rozdziale pod koniec, ale dobra, trudno. Ze względu na datę, chciałam koniecznie dzisiaj coś dodać, nie gwarantuję wysokiego poziomu... zdaję sobie sprawę, że trochę inaczej to wszystko powinno wyglądać po tak długiej przerwie i że zawiodłam, naprawdę Was przepraszam

_______________________________



Ból rozrywał jej stawy. Każda pozycja była męcząco niewygodna, każdy ruch, każda próba zmiany ułożenia ciała zdawała się być nadludzkim wysiłkiem. Leżała skulona w skopanej pościeli, oblana zimnym potem, zaciskając zęby, mimowolnie roniła łzy. Każdy jeden mięsień kurczył się boleśnie, kości płonęły żywym ogniem.
Było jej niedobrze.
Bezszelestnie ześlizgnęła się z łóżka i niemal doczołgała na czworakach do łazienki, nie mając siły, by stanąć na nogach. Zamknęła za sobą drzwi najciszej, jak potrafiła. Podniosła się na klęczki, by sięgnąć do kranu i mów przemyć twarz zimną wodą. Jej wnętrzności zdawały się płonąć, mimo to nieustannie przeszywały ją dreszcze. Osunęła się po zimnej, wykafelkowanej ścianie.

***

Szron na zewnątrz połyskiwał w promieniach porannego słońca, które zwiastowały, że będzie to ładny, choć rześki jesienny dzień. Zachwycona takim widokiem Lily kompletnie nie rozumiała ponurych i zaspanych min hogwartczyków. Było tak pięknie, pobudzająco chłodno i jednocześnie pozytywnie słonecznie, aż się chciało pracować! Na sklepieniu Wielkiej Sali bieliło się nad jej głową jesienne niebo, nie mogła się nie uśmiechnąć.
Spojrzała na zegarek. Pora się zbierać. Wepchnęła sobie resztę śniadaniowej kanapki do ust, do torby wrzuciła jabłko i ruszyła w kierunku wyjścia, w pewnym momencie jednak zatrzymała się w pół kroku i odwróciła przez ramię, lustrując cały stół Gryfonów.
Nie było śladu jej rówieśników. Amelię odnalazła w końcu przy stole Krukonów, ale co się stało z resztą? Przypomniała sobie, że ani Blanki, ani Huncwotów nie widziała także na wczorajszej uczcie. Jedyne wytłumaczenie, jakie przychodziło jej do głowy było takie, że piątka nieobecnych gdzieś razem na własną rękę świętowała Halloween i na poranne lekcje zaspała. Ale w drodze do sali eliksirów stwierdziła, że takie rozwiązanie nie wchodzi w grę – wtedy nieobecni byliby także Larry, Matt, Tatiana i Amelia, którzy właśnie do niej dołączyli w momencie, kiedy profesor Slughorn otwierał klasę.
Obdarzył Lily i Amelię przymilnym uśmiechem i wpuścił uczniów do środka.
Evans spojrzała z zaciekawieniem na Szkotkę, mając nadzieję, że może uda jej się czegoś od niej dowiedzieć, ale z miny współlokatorki wyczytała, że ta wie niewiele więcej: ze zmarszczonymi brwiami rozglądała się po komnacie, jakby kogoś szukała. Kiedy spojrzenia Gryfonek się skrzyżowały, wiedziały, że myślą o tym samym, jednak nie zdążyły powiedzieć ani słowa, a drzwi do sali cicho skrzypnęły i do środka niemal bezszelestnie wślizgnęła się Blanka. Nauczyciel stał tyłem do klasy, jednak zwabiony znaczącymi pochrząkiwaniami Ślizgonów odwrócił się i spostrzegł Hewson, która właśnie siadała na swoje miejsce.
- Proszę, proszę – powiedział w jej stronę, a Blanka cicho zaklęła pod nosem, czego profesor nie dosłyszał.
Nie tylko ona, ale i wszyscy zgromadzeni w klasie wiedzieli, że to drobne spóźnienie nie ujdzie na sucho. Dwójka Slughorn-Hewson wręcz się nienawidziła od początku ich nauki w Hogwarcie. Co było tego przyczyną, nikt nie wiedział, ale była to prawda powszechnie znana i jednocześnie dziwiąca wszystkich: przecież Blanka miała wpływową matkę, a mistrz eliksirów uwielbiał gromadzić wokół siebie takie osoby.
- Gryffindor traci dwadzieścia punktów, może to cię nauczy przychodzenia na czas – powiedział, wspinając się na katedrę.
Blanka posłała mu groźne spojrzenie zza kurtyny czarnych włosów i w tym momencie jeden ze stopni pod profesorem załamał się, a mężczyzna zsunął się na podłogę, robiąc przy tym straszny hałas. Paru uczniów siedzących w pierwszych ławkach natychmiast pospieszyło mu z pomocą.
Może to wyobraźnia Lily zbyt swawolnie pogalopowała do przodu, upiększając całą tę sytuację, ale rudowłosa przez moment była pewna, że dostrzegła w zielonych kocich oczach koleżanki jakiś dziwny, wręcz dziki błysk. I że ten mały, niegroźny wypadek nauczyciela był spowodowany tym właśnie błyskiem. Głupota. Evans potrząsnęła głową i zabrała się do odważania składników, które kreda zaczarowana przez profesora wypisywała teraz na tablicy.
Dziwna sprawa, ale podczas tej lekcji, kreda Slughorna cztery razy się złamała podczas pisania po tablicy, dwa razy przekształciła nazwę składników w wulgarny wyraz, a raz, po postawieniu kropki na końcu ostatniego zdania, odbiła się z takim impetem, że uderzyła profesora w czoło. Większość uczniów już nie wytrzymywała i coraz głośniej chichotała, część patrzyła po sobie skonsternowana.
Niespełna czterdzieści minut później Lily i Severus otrzymali po trzydzieści punktów dla swoich domów za najlepiej uważony eliksir i choć Horacy Slughorn nie zwykł odejmować punktów za najgorzej przyrządzone wywary, to jednak nie omieszkał skrytykować pracy Blanki. Odwrócił się od niej i szedł w stronę biurka, już prawie był na miejscu, kiedy potknął się tak, że musiał się końcami palców złapać mebla, by nie upaść na twarz. A gdy podnosił się z klęczek, po klasie poniosło się głoście trzaśnięcie – to szew spodni profesora nie wytrzymał i stworzył podłużną dziurę, ukazując bieliznę nauczyciela.
Dzwonek na przerwę zagłuszył wybuch śmiechu uczniów. Lily instynktownie spojrzała na Blankę, a ta, zgodnie z oczekiwaniami, wlepiała swoje odmienione spojrzenie w opiekuna Ślizgonów, uśmiechnęła się krótko z satysfakcją, spakowała się i wyszła z klasy.
Nie, Evans, nie przesadzaj. Musiało ci się przewidzieć.

***

Profesor McGonagall zmarszczyła groźnie brwi. Cztery miejsca w jej klasie pozostawały wolne, rzecz niebywała. Brak Remusa był w pełni usprawiedliwiony, ale co z resztą? Owszem, nieobecna trójka Huncwotów była wyjątkowo krnąbrna i lekkomyślna, ale akurat o wagary by ich nie posądziła. Nie na jej lekcji.
Zwinęła pergamin z nazwiskami, podała uczniom rekwizyty do ćwiczeń i przechadzała się po klasie obserwując ich zmagania. Blance niemal od razu udało się zamienić poduszkę w prosiaka i na odwrót.
- Brawo. Pięć punktów dla Gryffindoru.
Hewson mruknęła ciche podziękowanie, unikając wzroku nauczycielki, tej jednak nie uszła uwadze jej pobladła twarz i cienie pod oczami. Cóż, typowe objawy, nie ma się czemu dziwić. Nie mogła na to w żaden sposób zareagować w obecności innych uczniów, więc ruszyła dalej. Parę minut później także Lily była bliska wykonania zadania.
To byli zdolni uczniowie.
Kiedy przybyli go Hogwartu, Minerwa była świeżo upieczoną opiekunką Gryffindoru. Cztery lata po tym, ku oburzeniu niektórych bardziej doświadczonych nauczycieli, Dumbledore mianował ją swoją zmienniczką. Jej kariera rozwijała się błyskawicznie, to samo mogła powiedzieć o uczniach z tego rocznika. Pamiętała, jak będąc nową opiekunką Dom Lwa, obserwowała ich, kiedy jako jedenastoletnie dzieciaki wkroczyli przestraszeni do Wielkiej Sali. Teraz miała przed sobą szesnastoletnich, wyjątkowo zdolnych wartościowych ludzi.
Mimo wszystkich swoich ekscesów, uważała ich za odpowiedzialnych i godnych zaufania. Zgoda, ciągłe łamanie regulaminu choćby przez nieobecną czwórkę było karygodne, ale… to były nic nieznaczące głupoty. W jakiś pokrętny sposób wiedziała, że w sytuacji tego wymagającej, zachowaliby się co najmniej odpowiednio. Byli odważni i oddani przyjaciołom, a to cechy świadczące o większej dojrzałości niż posłuszność i umiejętność dopasowania się do regulaminu, które kłóciły się z ich niepokornymi duszami. Ot, choćby Huncwotów.
Gdzie się mogli podziać?
- Co się dzieje z panami z Gryffindoru? – nauczycielka skierowała to pytanie do całej klasy, ale najwnikliwiej spojrzała na prefekt domu, Lily Evans. Zielonooka zrobiła nic niewidzącą minę, co zmusiło profesorkę do niezadowolonego mruknięcia. – Hm… Gdy ich spotkacie, przekażcie, że natychmiast mają się u mnie stawić.
Powoli zaczęła obmyślać szlaban dla wagarowiczów.

***

- Zbyt roztrzepanaś – stwierdził Matt, gdy trzeci raz z rzędu jego hetman odciął głowę królowi, ostatniemu pionkowi, który pozostawił Tatianie.
- Bo to nudne, ile można przestawiać pionki?
- Nie bluźnij, niewiasto – pouczył ją. – Ale trochę mi tu ciasno. Zjadłbym sobie jakieś ciasto. – Zajrzał do torby, szukając czegoś. – Chyba mam tu jakieś…
- Masło? – podsunęła Tatiana.
- Hasło! – wyszczerzył do niej zęby, wyjmując na stół opasłą księgę, którą zaczął natychmiast wertować i Tatiana zauważyła, że cała składa się z kolumn słów na kształt słownika. – Akurat nie szukałem rymu, ale dzięki wielkie.
- Nie rozumiem… co robisz?
- Mam wrażenie nieodparte, że już wiem, jakie było rozwiązanie zagadki, nad którą z Blanką ślęczeć ostatnio zwykliśmy – wyjaśnił, nie przestając wertować pożółkłych stronnic.
- To czemu wspominałeś o cieście? – zapytała wręcz z irytacją.
Spojrzał na nią dziwnie znad księgi.
- Tak sobie? – odparł, jakby to było najbardziej oczywiste na świecie.
Tatiana skrzyżowała ramiona na piersiach, oparła się wygodnie o wysokie rzeźbione krzesło i, uśmiechając się łagodnie, obserwowała przyjaciela. Ciężko czasem było nadążyć za jego tokiem rozumowania. I w ogóle za nim. Pełen zapału, zawsze czymś był zajęty, zawsze miał jakiś pomysł, zawsze gdzieś biegł (i przy okazji się potykał). Brązowe loki jak zwykle sterczały we wszystkie strony, przypominając śmieszną czapę. Wydatny, garbaty nos wycelowany był teraz w książkę, którą z zawrotną prędkością studiowały rozbiegane oczy. W pewnym momencie zatrzasnął księgę zrywając się z miejsca i pobiegł w stronę swojego dormitorium, zderzając się po drodze z rok młodszą Krukonką.
Domagarow pokręciła z politowaniem głową i uśmiechnęła się do zdezorientowanej piątoklasistki.
Zerknęła na zegarek. Dochodziła dwudziesta trzecia, a Larry wciąż nie wrócił ze swojego dyżuru. Miała z nim do obmówienia taktykę na zbliżający się mecz, ale wszystko wskazywało na to, że będzie z tym musiała poczekać do następnego dnia. Nie należała do nocnych Marków i wiedziała, że nie da rady czekać tu na niego do niewiadomo której.
Rozejrzała się po powoli pustoszejącym pokoju wspólnym. Przy podłużnym stole pozostali tylko najwytrwalsi uczniowie, desperacko mierzący w najwyższe stopnie. Tacy już byli Krukoni: poukładani, zasadniczy i zdyscyplinowani, Tatiana kompletnie do nich nie pasowała. Wcześnie chodziła spać nie po to, by rano mieć jak najwięcej sił do nauki, ale dlatego, że najzwyczajniej w świecie była leniwa. Jeżeli już jakąś noc zarywała, to nie po to, by wkuwać trudne definicje i zaklęcia, ale po to, by porozmawiać z kimś o quidditchu albo wymknąć się gdzieś z którymś z Huncwotów.
Pokój wspólny Ravenclawu był bardzo wysoki, strzelisty, z gotyckim sklepieniem krzyżowo-żebrowym i z marmurową posadzką. Pomieszczenie było bardzo jasne, miało śnieżnobiałe ściany, które w ciągu dnia dodatkowo rozświetlały promienie słoneczne wpadające przez ogromne zdobne okna zajmujące całą wysokość ściany. Nocą, tak jak teraz, zaciągano w nich eleganckie granatowe kotary. Po środku stał masywny podłużny stół, podobny do tego w Wielkiej Sali, jednak tamtejsze ławy zastąpione tu zostały przez piękne starodawne drewniane krzesła, z białymi obiciami i wysokimi rzeźbionymi oparciami. Nad stołem połyskiwały wręcz królewskie żyrandole z setkami świec.
Idealne warunki do nauki, niekoniecznie natomiast do rozwijania życia towarzyskiego. Nie było tu miękkich wysiedzianych kanap i kominka jak w pokoju Gryfonów, gdzie Huncowci organizowali imprezy z najbłahszych nawet powodów: by opić ich setny szlaban czy dlatego, by świętować utratę dziesięciu punktów przez Slytherin.
Huncwoci… znów poczuła lekki niepokój na wspomnienie Gryfonów. Gdzie się podziewali cały dzień? Czy wszystko wczoraj poszło zgodnie z planem? Zaspali? Pewnie tak. I pewnie są już nawet po odbyciu szlabanu u McGonagall.
Wrócił Matt, zahaczając biodrem o róg stołu, kiedy siadał naprzeciw niej. Syknął, ale nie odezwał się ani słowem, tylko gorączkowo szperał w swojej szkolnej torbie, którą wcześniej tu pozostawił. Przyglądała mu się, cały czas rozmyślając o przyjaciołach z Gryffindoru. Ale kiedy po raz trzeci jej usta zostały rozerwane przez wyjątkowo głośne ziewnięcie, poddała się zmęczeniu i wstała od stołu.
- Idę już, dobrano… - zaczęła się żegnać, jednak przerwał jej hałas. Ktoś wpadł pędem do pokoju wspólnego, co o tej porze nie zdarzało się często. Z przeciwległego końca pomieszczenia poznała Larry’ego, nie było to trudne – w końcu był najwyższym uczniem w szkole. Jednak nie wyglądał jak zwykle, zazwyczaj opanowany, wyprostowany i uśmiechnięty, teraz dziwnie zdenerwowany i napięty.
- Tatiana, Matt! – krzyknął, kiedy tylko ich zobaczył, a jego kolejne słowa sprawiły, że Domagarow z powrotem osunęła się bez sił na krzesło: – Huncwoci zniknęli, Dumbledore zarządził poszukiwania!


19 komentarzy:

  1. NIE WIERZĘ!!!

    PS
    Obiecuję dodać w najbliższym czasie jakiś konstruktywny komentarz. Jak już otrząsnę się z szoku ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani droga, co z Tobą? Gdzie Cię można poczytać? Bo jestem na etapie odświeżania sobie tego wszystkiego, co zostawiłam na ostatnie parę miesięcy i jestem trochę w szoku, że na Wspomnieniach nic się przez ten czas nie ukazało! Hmmm? ;>

      Usuń
    2. Mam duże ambicje, jeśli chodzi o Wspomnienia, ale brakuje mi chęci i najważniejszego Wena, więc właśnie tak to wygląda. ;)
      Przy okazji, nie wierzę, że dalej nie skomentowałam Twojego rozdziału. Widzisz jak ciężko zabrać mi się za cokolwiek? Przepraszam i obiecuję poprawę!

      Usuń
  2. Łał, to ty jednak pisałaś po jednym słowie dziennie... a już zaczynałam wątpić, że w ogóle jeszcze żyjesz :P Jednak dzisiaj spotkało mnie miłe zaskoczeniw postaci NOWEGO rozdziału!
    Przyznam szczerze, że tego poczatku to ja nie ogarniam, bo i słabo kojarzę, że bidne Hunce łaziły po jakichś korytarzach i coś im się utknęło w jakiejś klasie (zdaje się, że przy czyjejś pomocy, ale istnieje tu ryzyko, ze tylko to sobie ubzdurałam). Tak więc no - skleroza.
    A w ogóle to masz pojecie, że Potter skończył 33 lata? Rany, ale on stary... ^^
    Kawałek Lily mnie rozbawił. Strasznie mściwa ta Blanka ;) Żeby tak znęcać się nad profesorem i jeszcze mu sztę niszczyć...
    Ale czy mi się tylko wydaje, czy odmłodziłaś McG? Bo wiki twierdzi, że w '71 miała ponad trzydzieści lat ;P Trochę dużo jak na ucznia siódmej klasy ^^ Ale McGonagall to niedobra była, bo Huncwotów podejrzewała o uciekanie z jej lekcji... No jak oni by mogli, przecież ją kochają! :P
    Matt mnie zabija. On i jego dziwne rozumowanie i jeszcze to słownictwo są najzwyczajniej w świecie zabójczy. I to ciasto :P Może był głodny i liczył, ze Tatiana mu przyniesie? A ja nie pamiętam o jaką zagadkę znów chodzi... :( Chyba, że Mattowi coś sie tylko przyśniło ;)
    Zdziwiło mnie nieco, że Dumbel zamiast ogarnąć nauczycieli i bez wzbudzania paniki szukać tych urwisów, postanowił od razu powiedzieć o wszystkim prefektom i w ten sposób każdy w Hogwarcie będzie już wiedział. No, ale może myśli, że oni ukrywają sie tak dla żartu i wyjdą sami z siebie, zadowoleni twierdząc, że sami siebie odnaleźli :P?
    O i jeszcze chciałam powiedzieć, że bardzo podobał mi się opis pokoju wspoólnego krukonów ;)
    Nie znikniesz teraz? Powiedz, ze nie...
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No trudno Ci się dziwić, trzynastka pojawiła się... (zaraz, sprawdzam... O BOŻE!) siedem miesięcy temu! :O Sama jestem w szoku.
      Dlatego sama też wcześniej pisałam Ci, że jestem na etapie odświeżania sobie tego opowiadania, bo kompletnie już nie pamiętałam, które pomysły w nim wykorzystałam, a które odłożyłam na później. Tak więc... o czym to ja? Aha, że nic dziwnego, że nie chwytałaś początku. Tak, tak, utknęło im się przy pomocy innych, i to niemałej pomocy.
      Wiem, wiem, pamiętam jak kiedyś uparcie wertowałam książki, próbując dotrzeć do jakiejś informacji na temat daty, żeby się dowiedzieć, jak to wszystko wyglądało rocznikowo (szukanie podpowiedzi w internecie było poniżej mojej godności), więc jak już w końcu się tego dowiedziałam, dość łatwo było zapamiętać. Co do Minerwy... całkiem możliwe. Zawsze powtarzałam, że lubię opowiadania ff zgodne z kanonem, ale... tak na dobrą sprawę w samych książkach niewiele jest wskazówek na temat jej wieku i zawsze wyobrażałam ją sobie trochę młodziej niż twierdzą internety.
      Mattowi nic się nie uzbierało, ale nie masz co pamiętać, oni po prostu tak mają, że lubią łamigłówki ;]
      Hm... szczerze mówiąc, jeszcze nie wiem, czy wszyscy prefekci są w to zamieszani... chyba nie. No ale Larry to naczelniak i jednocześnie przyjaciel tej bandy, jakoś się tam tego dowiedział.
      Dzięki bardzo, oczyma wyobraźni widziałam go bardzo dokładnie, ale jak przyszło do opisywania... to wtedy właśnie pisałam po słowie na dzień xD
      Och, noo... mam nadzieję, że nie :)
      Dzięki wielkie za Twój komentarz, wielką frajdę sprawiają mi te trochę dłuższe wypowiedzi, choć mi samej pisanie takich sprawia ostatnio spory problem. Trochę mi się odmieniło :c

      Usuń
    2. Czyli jednak coś tam pamiętam :) Może jednak nie mam takiej strasznej sklerozy (taa, łudź sie dalej...).
      Zazwyczaj tez szukam po książkach, ale w tym wypadku byłam pewna, że najkonkretniejszych rzeczy nie znajdę, a w grę wchodziły również jakieś wywiady z JKR, czy inne takie cosie, których ani nigdy nie szukałam, ani nie czuję potrzeby czaić się na skrawek informacji ;) A jeżeli ty wyobraziłaś sobie Minerwę młodziej, to mi to w sumie zupełnie nie przeszkadza (przypomniało mi się to tylko dlatego, że jakiś czas temu sama ją wertowałam, żeby znaleźć coś tam :P).
      Haha znam ten ból, ale ja mam większe problemy ze scenami intymnymi (katorga!), niż z opisami czegokolwiek.
      Nie ma za co ;) Bo jest za gorąco i pisać sie nawet nie chce, wiem ^^

      Usuń
  3. No, w końcu chwila czasu na napisanie komentarza!

    Zaskoczyłaś mnie tym nowym rozdziałem, wiesz? Ale pozytywnie, bez dwóch zdań. Nie mogłam się doczekać nowości, a tu proszę, dostałam ją. W sumie nie wiem co tu wklepać, bo odwykłam od jakiegokolwiek pisania... Nie licząc SMS-ów lub tego typu rzeczy. :P
    Pojedynek Slughorn-Bianca uważam za zakończony definitywnym triumfem panny Hewson, gratulacje. Nagrodę otrzyma w najbliższym czasie, niech wyczekuje sowy. :D Zamówię jeszcze jakiś szalony wiersz u Matta i wszystko będzie pięknie-ładnie. Jak już świętować, to porządnie!
    Trzeba faktycznie wziąć się za poszukiwania Huncwotów, bo przecież nie mogą się tam gdzieś biedni po ciemnych pomieszczeniach krzątać, prawda? Nie wiem, ile będziesz kazała ludziom czekać na ich szczęśliwe odnalezienie, ale weź pod uwagę te okoliczności, co? Oni tam siedzą tacy... Tacy... Zniewoleni... Czy coś... :P W każdym razie - pociesza mnie, że prędzej czy później doczekam się kolejnego rozdziału. Tego mogę chyba być pewna. W końcu (do tego czasu przynajmniej) zawsze wracałaś, no nie? ^^
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kiedy Tyyy wróciiiiiiiiiiiiiiisz? No dawaj, gadałam z Shenem, tęskni! :(

      Usuń
    2. Nie wiem. :( Na razie w wolnych chwilach poszukuję jakiejś inspiracji, ale ciężko idzie. Ale bądźmy dobrej myśli!

      Usuń
  4. SUPER!!! Znowu zaczęłaś pisać! To... Niebywałe! Czekam na NN!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze się zastanawiałam nad tym, czy mam jakiegoś czytelnika-widmo ^^ Mam na myśli bycie anonimowym ofc ;)

      Usuń
  5. Ojej. Naprawdę świetne opowiadanie. Ma ten typowy dla opowieści o Huncwotach klimat, a chociaż przeczytałam dopiero jeden rozdział to cieszę się, że wróciłaś i będzie kontynuowane. Muszę koniecznie nadrobić zaległości.
    Powiem od razu, że nie mam pojęcia, o co chodzi z tym zniknięciem Huncwotów, ale zaczynam się martwić. Jamesa, Syriusza i Remusa kocham ponad wszystko, a skoro Dumbledore zarządził poszukiwania to z pewnością musiało stać się coś niedobrego.
    Lubię twoją Lily. To dziwne, bo Lily ogólnie kocham, ale w opowiadaniach zwykle strasznie mnie irytuje. Ba, nawet mojej Lily jeszcze nie lubię, więc naprawdę gratuluję ci stworzenia fajnej postaci. A co fajnych postaci - Matt. *.* Samo mówienie w ten dziwaczny sposób (masło? hasło? Wtf?) i brązowe loczki, stojące w każdą stronę sprawiły, że go pokochałam. A co do kolejnej twojej postaci, Blanki... cóż, jestem pewna, że ta wpadka Slughorna z upadkiem, kredą i spodniami to nie był przypadek. Evans, c'mon, też to zobaczyłaś! Ale to w sumie nic dziwnego, w końcu dzieci czarodziejów używały magii bez różdżek jeszcze przed pójściem do Hogwartu, więc czemu ona nie mogłaby robić tego samego?
    Ogólnie naprawdę strasznie mi się podobało. Pozdrawiam serdecznie, życzę weny i czekam na kolejny rozdział. <3
    PS. Przepraszam za krótki komentarz, ale za pierwszym razem nigdy nie wiem, co właściwie mam napisać. :)
    [troubled-spirits.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że jesteś z powrotem! Naprawdę, strasznie. Tak mi brakowało Twojego opowiadania, że sobie nie wyobrażasz. Przeczytać coś całkiem nowego od Ciebie po tak długiej przerwie, to wielka radość, ale nie większa niż czytać Ciebie regularnie, więc nie znikaj więcej!
    Co z tymi Huncwotami? Będę drżeć teraz o nich przez Ciebie, więc nowy rozdział poproszę jak najszybciej.
    Blanka ma stać się potężna, to wiedziałam, ale chyba pójdzie jeszcze dalej niż się spodziewałam. Skoro już teraz potrafi tak dokopać biednemu Slughornowi, to co będzie dalej? Łał, naprawdę. Zastanawiam się też jak to wpłynie na jej psychikę, bo wpłynie na pewno. Masz wielkie pole do popisu, nie mogę się doczekać!
    Fragment z Tatianą też strasznie fajnie się czytało, świetny klimat i fajna dziewczyna w centrum. Naprawdę ją lubię, tak jak i Matta, chodzącą uroczość.
    Czekam z wytęsknieniem na ciąg dalszy i pozdrawiam, i życzę mnóstwo weny!
    hogwarts-friendship
    U mnie nowy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy nowy rozdział?? Ja tu umieram!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że już niebawem!
      (przegenialnie jest widzieć taki komentarz! :D)

      Usuń
  8. Cieszę sie ;D Bo ja naprawdę nie moge sie juz doczekac

    OdpowiedzUsuń
  9. Oh, a juz myślałam że nowy rozdział :(
    Ale nia martw sie. Nie popedzam. Tylko uprzedzeń ze masz dla kogo pisac ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety... Nie mam teraz za dużo czasu, ale codziennie staram się coś napisać, coś poprawić, wykreślić, byleby tylko nie robić przerwy i w miarę szybko się z tym wyrobić... generalnie potrzebuję jakichś 2 deszczowych dni, żeby to spokojnie dokończyć :D
      Dzięki za motywację! :)

      Usuń
    2. Będę cię motywować dalej jesli ma to pomoc. Weny i zeby ten deszcz padał przez cały weekend :D

      Usuń

Dziękując za uwagę i poświęcony czas, nieśmiało pragnę dodać, że będę bardzo wdzięczna za każdą szczerą opinię czy choćby znak zainteresowania pozostawiony na blogu ;)
Layout by Yassmine